środa, 15 sierpnia 2012


Mówisz – jestem…
Wierzę Ci.
Twoje oczy
Mówią – jestem…
Moje oczy
Wierzą im.
Twoje dłonie
Mówią – jestem...
Moje dłonie
Wierzą im.
Mówisz – będę...
Czekam
Czekają moje oczy
Czekają moje dłonie
Moje serce… Czeka?
Zdjęcia powiedzą – byłeś…

I remember every word you said...

But if the world would stop tonight, would you notice?

Czy gdyby każdy z nas w momencie swego przyjścia na świat miał określony limit słów, wiedzielibyśmy jak je wykorzystać? Gdy słowa się skończą - umieramy. Z każdym wypowiedzianym słowem skracamy swój żywot. W momencie odejścia zostawilibyśmy tylko swoje słowa. Tylko i aż. Jak wyglądąłoby nasze życie z taką świadomością? Nie zawsze zastanawiamy się nad tym, co mówimy. Ale jeśli od tego zależałoby nasze życie i jego długość... Myślę, że każdy inaczej dobierałby słowa. Nie cofniemy tego, co padło z naszych ust. Z ilu słów jesteśmy dumni a ile rzeczy wypowiedzieliśmy sami nie wiemy z jakiego powodu? Szkoda, że się zmarnowały, że kogoś zraniły a komuś innemu zrobiły nadzieje...
Gdybyśmy byli jak drzewa pełne liści i za każde wypowiedziane słowo tracilibyśmy liść... Gdybyśmy musieli nauczyć się w pełni doceniać wagę swoich słów i mówić to, co rzeczywiście czujemy... Czy byłoby lepiej?


sobota, 11 sierpnia 2012

Zapasy szczęścia

Po długiej przerwie znowu usiadła przy laptopie. Nie miała ostatnio natchnienia. O czym miała pisać? Zdecydowanie łatwiej pisze się, gdy człowiek musi się z czymś uporać. Gdy jest nieszczęśliwy. Jest mu lżej, gdy przeleje emocje.  Doskonale wiedziała, że trudno jej cokolwiek napisać, gdy jest szczęśliwa. Tak zwyczajnie radosna. A właśnie wtedy w jej głowie słów nie brakuje...
Wróciła odmieniona. Trzy bardzo krótkie dni i tylko dwie noce. Ale to jej wystarczyło. Wystarczyło, by się zmienić. By jej życie nabrało tempa. By zaczęło wyglądać inaczej - nie tak, jak dotychczas. Nigdy nie potrafiła pozbyć się najmniejszych wyrzutów sumienia - a wtedy... Żadne się nie pojawiły... Ani przez moment się nie wahała, nie analizowała "za" i "przeciw". Nie chciała tego zwalać na ilość alkoholu w jej krwioobiegu, bo po prostu go nie czuła. Czuła coś innego. Czuła na sobie spojrzenie i dotyk, jakich do tej pory nie znała. I nawet jeśli to wszystko zniknęłoby wraz z nowym dniem, pragnęła tego... Ale nie zniknęło. Ani z następnym dniem, ani z kolejnymi tygodniami. Zastanawiała się nad magią tych chwil. Nad magią bliskości. "Bliskość jest w dzisiejszych czasach tak rzadka, że aż magiczna."
Poddała analizie pojęcie "szczęścia". Na ekranie komputera wyświetliły się kolejne słowa: "Myślę, że można gromadzić zapasy szczęścia - to znaczy uczyć się samej siebie i tego, co czyni Cię szczęśliwą, kiedy wszystko idzie gładko. Kiedy fale stają się coraz groźniejsze, masz w sobie wspomnienia o czasie, kiedy czułaś się lepiej. Wiesz, co to znaczy, przeżyłaś to, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że wrócisz do tego okresu. To tylko kwestia przetrwania burzy i dotarcia do bezpiecznego portu. Może będzie konieczne znalezienie innej drogi, ale w końcu dotrzesz do celu." Udało jej się - znalazła właściwą drogę, wie, gdzie chce dotrzeć. I dopiero uświadamia sobie, że ostatnie lata jej życia były nieporozumieniem. Jedną wielką pomyłką. One nawet nie dały jej namiastki szczęścia. Przysporzyły setek zmartwień, które do teraz jej nie opuszczają, tylko pojawiają się znienacka, w momencie, kiedy ona już nie pamięta. Bo udało jej się zapomnieć. Zatrzasnęła za sobą drzwi, za którymi zostały niechciane wspomnienia. I stara się nie myśleć o drodze do tych drzwi.  Jeszcze tylko od czasu do czasu ktoś nieproszony o nic w nie zapuka... Ze sztuczną troską albo ze zwykła ciekawością... Przestała już kogokolwiek wpuszczać do tego pomieszczenia. Czasami nawet zastanawiała się, czy nie lepiej będzie spalić to wszystko.  I chyba kiedyś tak właśnie zrobi.
Nagle dowiedziała się, że "zapasy szczęścia", jakie udało jej się nagromadzić przez ostatnie dwa tygodnie, muszą jej wystarczyć na najbliższe dwa miesiące...