I tak siedzi cały dzień. Sama ze sobą. Sama ze swoimi myślami. Sama. I lampka wina. I świece. Ale sama. Już kanapa ma jej dość. Już papierosy przestały smakować. Może powinna zacząć szukać "nowych smaków"? Nigdy nie była odważna. Zawsze brakowało jej pewności siebie. Pewności, żeby spróbować. Że jeśli się nie uda, to nic, tak też się zdarza. Ale może się udać. Ile szans ją ominęło? Teraz już trudno to policzyć. Niech się męczy. Sama ze sobą. Kogo ona jeszcze obchodzi? Teraz? Postawiła przed sobą lustro. Ma piękne oczy. Piękne. Smutne. Tajemnicze. Czy tak wygląda jej dusza, skoro oczy są jej zwierciadłem? Nie czuje duszy. Może można ją czuć, ale ona jej nie czuje. Co w niej tak naprawdę jest? W niej, w tej duszy. Czy można ją poznać od tej strony? A jeśli jej dusza jest nie taka, jakby chciała, żeby była, to co wtedy? Można zmienić duszę? A może powinna się jej pozbyć? Wyrzucić ją i wymienić na nową. Na czystą. Podatną na jej zachcianki. Żeby mogła z nią robić co chce, i żeby to ona nadawała jej kształt. A nie otoczenie. Nie napotkane osoby. To przecież jest jej dusza! Nikomu nic do tego. Ona musi z nią żyć. Ona z nią wstaje, je, pracuje, odpoczywa i zasypia. Ha, czyli nie jest sama. To niech ta dusza stanie teraz przed nią. Niech jej powie wszystko, jak wygląda jej życia "od środka". I jak będzie wyglądało, jeśli dalej będzie trwać w tym swoim letargu. Papieros dogasa, dusza się schowała. Nic jej nie skusi, aby wyjść i szczerze porozmawiać. Tchórz. Pewnie się obraziła. Ale ona nie chciała nikogo obrazić. Nigdy. Tak, wie, że to co mówiła ostatnio brzmiało paskudnie. Paskudne słowa z jej delikatnych ust. Jak mogła? Czy powinna szukać usprawiedliwienia? Żal był usprawiedliwiony. Słowa nie. Mogła przecież przemilczeć. Przemilczeć złość. Zdusić ją w sobie. Przeżuć. Przełknąć. Zabrakło jej klasy. Dama się tak nie zachowuje. Dama. Jaka dama? Damy są przereklamowane. Wyginęły jak dinozaury. Nie będzie damą. Już nigdy nią nie zostanie. Wino się kończy. Ale noc się nie kończy. Kiedy, do cholery, noc pójdzie sobie spać?! Idź po więcej wina. To najlepszy antydepresant na świecie. I najlepszy środek na sen. Depresja? Ale ona nie ma depresji. Depresja jest dla słabych, a ona nie chce być słaba. Nie moja Droga, depresja nie jest oznaką tego, że ktoś jest słaby. Jest oznaką tego, że ktoś był silny. Był silny, ale zbyt długo... Dalej chce być silna. Na tyle silna, aby postawić przed sobą kolejną butelkę wina, i kolejny album ze zdjęciami. Niech szlag trafi te zdjęcia. Pięknie będą wyglądały rzucane z mostu. Do rzeki. Jak ptaki. Bez skrzydeł. Bo ktoś im zabrał skrzydła. Brutalnie. Jak w życiu. Dość o życiu. Czas wstać. Założyć nową sukienkę i najlepsze szpilki. I z tym winem w głowie iść przed siebie. Aż na kogoś trafi. Na kogoś, kogo wykorzysta dzisiaj. Żeby wiedzieć, jak to jest. Jak to jest kogoś wykorzystać. Tak na krótko, tak na chwilę. Zarzucić swoje sidła, wbić się w skórę i szarpać, aż ujrzy krew. Uspokoi się. Odetchnie. Być może nawet poczuje ulgę. Teraz niech się zastanowi, czy warto. A może później będzie się nad tym zastanawiać. Ostatni papieros. Ostatni głęboki wdech. I długi wydech. Aż nadejdzie ulga.