Przyjmuję siebie... taką, jaka jestem. Kocham siebie... taką, jaka jestem. Przebaczam sobie...
Gdy ostatnio chciało jej się płakać, podniosła wysoko głowę i nie pozwoliła łzom lecieć. Od tego dnia już nigdy nie spojrzała w dół. Nie spojrzała wstecz. Teraz liczyło się tylko to, co przed nią. I była tym podekscytowana.
Zaczęła rozdawać swoje uśmiechy. Nie tylko bliskim osobom. Zauważyła, że taki uśmiech ma dziwną siłę w sobie. Wraca on później do człowieka i sprawia, że rosną skrzydła. Czuje, że może latać. Tak niewiele trzeba, by żyć.
Już wie, że warto walczyć o każdy okruch szczęścia. O każdy promyk miłości, o każdą odrobinę przyjaźni. Bo warto walczyć o rzeczy nawet tak malutkie. A i ta walka nie jest wcale taka trudna. Nie zabiera sił. Dodaje ich jeszcze więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz